Bezpieczny jak iPhone?
Kilka miesięcy temu cały świat mówił o wycieku do sieci zdjęć gwiazd, w tym między innymi Jennifer Lawrence. Zostały one pobrane z prywatnych kont iCloud i umieszczone w Internecie. Czy faktycznie firma z Cupertino tak słabo dba o swoje zabezpieczenia?
Wrzesień 2014 roku na pewno zapadnie w pamięć szefowi Apple. Prowadząc od lat świętą wojnę ideologiczną z Samsungiem i Androidem o wyższość „Jabłek” nad innymi urządzeniami, wręczył oręż przeciwnikom. Błędy się zdarzają wszystkim, ale dziennikarze twierdzą, że o tym Apple wiedziało. W marcu ubiegłego roku do speców od zabezpieczeń wpłynęło zgłoszenie o luce, która umożliwia logowanie się do cudzego konta iCloud. Sprawa została zbagatelizowana, a skutkami cieszyli siebie i oko internauci na całym świecie.
Sadownicy odpierają ataki, zarzucając celebrytom niedostateczną ochronę swoich kont w postaci zbyt łatwych haseł (w końcu też są tylko ludźmi), sugerując wszystkim klientom wprowadzenie dwustopniowej weryfikacji. Pozwala ona na dodatkowe zabezpieczenie naszego Apple ID, które dzięki temu, będzie bezpieczne, nawet jeśli ktoś uzyska do niego hasło. Na czym to polega? Logując się na naszym koncie jabłkowym, oprócz ID i hasła musimy podać 4 cyfrowy kod, który zostaje wysłany smsem na numer telefonu podany przez nas wcześniej. Aby uzyskać dostęp do danych musimy być w posiadaniu hasła i szyfru, co drastycznie zmniejsza szanse na nieautoryzowane logowanie. Kradzież znanej personie telefonu nie będzie już taka łatwa.
Na polu zabezpieczeń przed kradzieżą iPhony odnoszą jednak sukcesy. Skuteczne i proste zabezpieczenie polega na konieczności zalogowania się na konto użytkownika w celu wymazania z niego danych. Bez tego nie można z niego korzystać. Genialne rozwiązanie zdają się potwierdzać liczby. Pomiędzy wrześniem 2013 i 2014 kradzieże tych telefonów w San Francisco, Nowym Jorku i Londynie spadły odpowiednio o 40, 25 i 50%. Nie opłaca się kraść „jabłek”.
Źródła: apple.com, appleinsider.com